Cuda pośród burz

Cuda pośród burz

To, co pochłania naszą uwagę liczy się bardziej, niż przypuszczamy. Nasze umysły i serca są jak gąbki, wchłaniają to, do czego je przyłożymy. (L. TerKeurst „Niechciana” s. 168)

Jeśli chwilę się nad tym zatrzymamy i pomyślimy – to zobaczymy naszą codzienność. Wiele drobnych sytuacji, w których idziemy za schematem, bezrefleksyjnie i jakby na oślep. Reagujemy wówczas zgodnie z tym, czym jesteśmy napełnione. A kiedy czujemy się odrzucone robimy to tym bardziej, tym szybciej i tym mniej refleksyjnie – bo chcemy, żeby ból zniknął.

A ktoś już tylko na to czeka. Żeby pociągnąć nas tam, gdzie jest ułuda ukojenia, a tak naprawdę, gdzie jesteśmy daniem głównym, gdzie można nas pożreć. Przerażająca perspektywa, prawda?

Kto to jest? To przeciwnik dobra, przeciwnik Boga, diabeł. Kultura, w której żyjemy ma kilka sposobów na niego: albo go obśmiewa, pokazując jako diabełka z rogami i widłami, neguje jego istnienie jako przejaw ciasnego umysłu lub pokazuje jako kogoś niezwykle atrakcyjnego i inteligentnego. Kultura oswoiła diabła i spłyciła, żeby przestać się go bać, jednak niestety nie zmieniło to jego natury i zagrożenia, którym jest.

W Biblii znajdujemy takie słowa: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Wasz przeciwnik, diabeł, krąży wokoło niczym lew ryczący, wypatrujący łupu.” (1 list Piotra 5:8)

Ten ryczący lew czai się za wieloma myślami, które powstają w naszych głowach. Nie dajmy się zwieść: nie da się go oswoić. To pokonany wróg, który otrzymał śmiertelny cios i przegrał, gdy Jezus wypełnił zadanie, dla którego przyszedł – umarł na krzyżu za Twoje i moje grzechy, a potem zmartwychwstał. Jednak jest to wróg, który zanim ostatecznie zniknie, postara się zniszczyć każdego, kto się nawinie. Dlatego atakuje nasze umysły i serca. Chodzi mu nie tylko o to, by trochę postraszyć, spowolnić, odwrócić uwagę od dobrego kursu. On chce Cię pożreć i zgnieść.

Jednak to nie jest beznadziejna sytuacja, nie musimy być w tym bezradne. Dzięki Jezusowi i Bożemu Słowu mamy siłę i broń, by walczyć.

Podobają mi się dwa stwierdzenia z książki Lysy, że diabeł jest „cwany, ale nie wygrany” i „inteligentny, ale przewidywalny”. Biblia pokazuje bardzo wyraźnie, jakimi sposobami z nami walczy:

W 1 liście Jana 2:16 są słowa: „Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata.”

Kiedy czujemy się samotne, gorsze, odrzucone, Szatan atakuje nas, próbując nakłonić, byśmy zaspokoiły wewnętrzny ból we wszystkim, co jest poza Bogiem i Jego wolą. Chce pociągnąć nas w stronę 3 rzeczy:

Pożądliwości ciała – gdy dotyka nas poczucie pustki i samotności – w głowie pojawia się pomysł, by zaspokoić tę pustkę chwilową przyjemnością zmysłową.  Sprawdzę, jakie są promocje w moim ulubionym sklepie, zjem lody, albo czekoladę, obejrzę serial, zerknę do Facebooka, wyobrażę sobie super wakacje na Teneryfie.

Pożądliwości oczu –  kiedy czujemy się gorsze i niedowartościowane, a widzimy te wszystkie piękne, ekscytujące rzeczy – zaczynamy myśleć, że potrzebujemy ich. Nie ma wtedy problemu z uzasadnieniem potrzeby kolejnych butów, zabiegu estetycznego, nowego fotela, kolejnego szkolenia, nowego projektu w pracy – racjonalizujemy i zagłuszamy sumienie. Nie ważne czy chodzi o rzecz, osobę czy pozycję – wydaje nam się, że musimy to mieć i nie trzeba pytać Boga o zdanie.

Pychy życia – kiedy czujemy się odrzucone – chcemy zrobić coś, co sprawi, że nasze życie będzie wyglądało lepiej niż jest w rzeczywistości, po to, by pojawiła się  akceptacja, a może i aplauz ze strony innych. Dlatego wrzucamy w media społecznościowe zdjęcia ze naszą wersją eksportową i czekamy na „lajki”. Uzależniając się od akceptacji innych. Pędzimy za ulotnymi opiniami i akceptacją, wciągając siebie i innych w pułapkę porównywania.

Pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha życia to nasze naturalne tendencje i automatyczne drogi ucieczki od pustki, poczucia bycia gorszym i odrzucenia. Wchodzimy w nie bezrefleksyjnie – i o to chodzi Szatanowi. Ale możemy zareagować inaczej, tak jak zareagował Jezus. On też był kuszony. Wtedy, kiedy przez 40 dni pościł na pustyni. Też czuł się pusty, fizycznie i emocjonalnie, wiedział, że ludzie Go odrzucą.

Szatan zastosował wobec Jezusa dokładnie te same trzy sposoby kuszenia i odciągania od Boga– pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę życia. Jednak Jezus nie poszedł w bezrefleksyjne schematy. Zatrzymał się. Odniósł się do Boga,  do Jego Słów w Biblii, i WYGRAŁ! Wygrał to starcie! Dlatego Ty też możesz wygrać.

Jakie były trzy odpowiedzi Jezusa na trzy pokusy Szatana: to historia opisana w ew. Mateusza 4:1-11. Odpowiedzi Jezusa to cytaty ze Starego Testamentu, z księgi Powtórzonego Prawa.

Odpowiedź Jezusa, na pożądliwość ciała/ zmysłów: „Człowiekowi do życia potrzebny jest nie tylko chleb, ma on się też posilać każdym słowem pochodzącym z ust Boga.” (Powt. Prawa 8:3)

Ludzka dusza została stworzona w taki sposób, że głębokie poczucie satysfakcji, poczucie sensu, może dać jej jedynie słowo Boga, to co On mówi, że jest prawdą, Jego perspektywa na rzeczywistość.

Gdy szukasz zaspokojenia poczucia samotności jakimiś zmysłowymi przyjemnościami, to tylko znieczula i powoduje, oddalasz się od Boga i przestajesz się rozwijać.

Szatan chce nas trzymać w jak największej odległości od Boga, chce rozrywać naszą więź, bliskość, relację z Bogiem. Dlatego, że on wie, że Boże słowo, czytanie go, poznawanie, to coś, przez co w nasze życie wlewa się Boża prawda, życiodajne słowo, którym pragną nasycić się nasze serca i dusze.

Dlatego zamiast podążać za ułudą zmysłów, idź do Jezusa, który obiecuje nasycić poczucie Twojej pustki swoim SŁOWEM i swoją życiodajną PRAWDĄ.

Odpowiedź Jezusa na pożądliwość oczu: „Będziesz przejęty czcią dla Pana, twojego Boga, i Jemu będziesz służył, i na imię Jego przysięgał.” (Powt. Prawa 6:13)

Czcić to znaczy stawiać Boga na pierwszym miejscu. Najważniejszy ma być Bóg, Jego sprawy, Jego wola, Jego pomysły, Jego opinie. Pomyśl tak szczerze: co cię pochłania bardziej: Boże sprawy, czy twoje sprawy? Jeśli pochłaniają cię twoje sprawy, ludzkie sprawy, to czcisz to, co ludzkie. To, co z wierzchu wydaje się atrakcyjne, tak naprawdę pożera Cię od środka. To bardzo mocne stwierdzenie – chciałoby się od niego uciec, ale nie unikaj go, zatrzymaj się w  tym niewygodnym miejscu – i porozmawiaj o tym z Bogiem.

Władza, seks, pieniądze, posiadanie kolejnych rzeczy, kolejnych doświadczeń, relacji, projektów – to złudny sposób na leczenia poczucia gorszości i złamanego poczucia wartości.

Bóg obiecuje, że kiedy zaczniemy oddawać Jemu cześć, On da nam siłę do porzucenia błędów przeszłości i czerpania satysfakcji z tego, co On nam dał i wciąż daje. Siłę do doceniania i celebrowania tego co mamy, kim jesteśmy

Zamiast pożądliwości oczu – uzależnienia od „chcę więcej” i „nigdy dość” – Jezus daje nam obietnicę dotyczącą poczucia niedostatku oraz obietnicę satysfakcji z tego co mamy.

Odpowiedź Jezus na pychę życia: „Nie będziecie wystawiali na próbę Pana, swojego Boga.” (Powt. Prawa 6:16)

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ta odpowiedź słabo pasuje do problemu, ale kiedy popatrzymy na szerszy kontekst, sprawa się rozjaśnia. Bóg w tym fragmencie mówi do swojego narodu, że mają się Go bać, służyć Mu, czcić Go, nie mogą oddawać czci innym bożkom, bo Bóg jest Bogiem zazdrosnym. Niesamowite – Bóg chce być jedyny, wyłączny w Twoim życiu. Jest zazdrosny o Ciebie. Jego miłość i akceptacja jest jedynym lekiem na poczucie odrzucenia i Bóg nie chce, żebyś szukała innych metod, innych relacji, ani innych pocieszeń. On i tylko On zaspokoi Twoją potrzebę miłości i akceptacji. Zaufaj Mu, uwierz, że jesteś Jego ukochaną córką, a On ma dobry plan dla Twojego życia.

Pamiętacie cytat z początku:  „To, co pochłania naszą uwagę liczy się bardziej, niż przypuszczamy. Nasze umysły i serca są jak gąbki, wchłaniają to, do czego je przyłożymy.”

Jeśli pochłaniają Cię zmysłowe przyjemności, rzeczy i pozycje, które chcesz mieć, żeby poczuć się lepiej, ciągłe pragnienie akceptacji ze strony innych, w chwili gdy poczujesz się pusta, samotna, gorsza, czy odrzucona, będziesz łatwym łupem. Szatan to wyczuje i pociągnie Cię w jeszcze większą pustkę i odrzucenie. Ale pamiętaj, że jest z Tobą Jezus, On zna te zagrywki, wie jak z nimi walczyć, już wygrał.

Napełniaj się Bogiem, tym co On mówi o Tobie i o otaczającym Cię świecie. Koncentruj się na tym, jaka jest Boża prawda, co mówi Jego słowo, jak On patrzy na rzeczywistość. Przebywaj z ludźmi, którzy też szukają Boga i znają Go. Zadawaj sobie pytanie na czym się skupiasz, co pociąga Twoją uwagę. Napełniaj się dobrymi rzeczami, bądź jak gąbka nasączona Bogiem.  Wobec Boga i Bożej prawdy wróg jest bezsilny i ucieka z podkulonym ogonem.

A teraz chciałabym Was zabrać w morze i opowiedzieć historię (która rozegrała się naprawdę 2000 lat temu, na jeziorze Galilejskim), która mimo innego tematu bardzo łączy się z poprzednim – tym, czym się napełniamy i jakie to ma skutki. Jeśli będziecie chciały możecie potem zajrzeć do ew. Marka 6:45-52.

Wyobraź sobie nieprzeliczone tłumy ludzi chodzące za Jezusem. Nawet kiedy jest już zmęczony i chce zostać sam, odpocząć, ludzie i tak Go odnajdują (niczym najwytrawniejsi paparazzi) i chcą słuchać. Jezus uzdrawia człowieka z bezwładną ręką, naucza, wygania legion demonów, uzdrawia kobietę, która cierpi na krwotok, wskrzesza 12 letnią dziewczynkę, karmi 5-cio tysięczny tłum. Ludzie za nim „łażą”, czekają na kolejny cud, ale niektórzy Go wyśmiewają, niektórzy wątpią w Niego, nie ufają Mu…. Są cuda – uzdrowienia i chleb, i są burze – odrzucenie, poczucie samotności. Jezus też tego doświadczał. Był po prostu zmęczony. Powiedział uczniom, żeby przeprawili się na drugą stronę jeziora, a sam rozesłał tłumy do domu i poszedł na górę, by spotkać się ze swoim Ojcem, modlić się, nasiąknąć jak gąbka Bogiem.

Uczniowie wsiedli do łodzi i płyną na drugą stronę, robi się wieczór, są zmęczeni. Przed chwilą pomagali w nakarmieniu tłumu. Robi się coraz ciemniej, zapada noc i jeszcze na dodatek zrywa się  przeciwny wiatr, burza, a oni są na środku jeziora. Zmagają się, walczą, wylewają wodę z łodzi, trzymają żagle, zwijają je, żeby się nie podarły, próbują sterować. A to nie są ludzie, którzy nie znają się na żegludze, tylko zawodowi rybacy, wiedzą co robić.

Jezus, był na lądzie, sam, modlił się, ale zobaczył w jakiej sytuacji są uczniowie, zauważył ich walkę i PRZYSZEDŁ do nich.

Jednak oni zmęczeni poprzednim dniem, otępiali walką z wiatrem i falami, nie rozpoznali Go. Nie zauważyli cudu – Boga przechodzącego obok nich, Tego, który rozmnożył chleb i ryby. Ich umysły, serca były otępiałe, zamrożone, pozbawione duchowej wrażliwości. Oni sporo widzieli chodząc z Jezusem, całe Jego nauczanie słyszeli (i to z pierwszych rzędów i czasami z dodatkowym tłumaczeniem). Jednak nie zastosowali tej wiedzy w swoim życiu, to była tylko teoria. Bóg przyszedł do nich pośród burzy, a oni Go nie zauważyli, nie rozpoznali… Chociaż byli blisko Niego, nie byli świadomi Jego obecności, słuchali ale nie rozumieli Jego obietnic, bardzo Go potrzebowali, ale nie ufali Jego opatrzności.

Zaufali sobie i swojej wiedzy o świecie, o Jeziorze Galilejskim. Pomyśleli, że to co widzą, to zjawa i przestraszyli się. Zaczęli się bać. Określenie „przestraszyli się” dosłownie po grecku oznacza „uruchomić coś, co nie powinno być puszczone w ruch.” Oni uruchomili strach i lęk, a nie wiarę. Zamiast Bożych obietnic, pamiętali o swoich ograniczeniach, swojej sytuacji. Poszli za tym, co może się wydarzyć, uruchomili całą lawinę negatywnych uczuć.

Jednak Jezus nie zostawił ich z tym całym ciężarem, bagażem emocji, które sami sobie władowali na plecy. On zaraz, natychmiast, od razu i bez wahania powiedział: „Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się” – dosłownie w języku greckim „nie bójcie się” oznacza „nie opierajcie się mi”! I Jezus wsiadł do łodzi, dołączył do nich w tym miejscu, w którym byli. A wiatr? Wiatr ustał. Oto cud pośród burzy. Boża obecność, Boży pokój, Jego bezwarunkowa miłość, Jego pełna akceptacja.

Trzy mocne lekcje z tej historii:

  1. Sama wiedza, bez praktycznego  zastosowania, nie wystarczy, by przejść metamorfozę. Możesz wiedzieć, że coś jest dobre, nawet chcieć to zrobić, ale jeśli tego nie robisz, to znaczy, że Twoje serce, Twój umysł uległ otępieniu. Możesz słuchać o Bogu, chodzić do kościoła, wyrażać się o Nim z szacunkiem, ale gdy nie pozwolisz Mu zarządzać swoim życiem, mieć wgląd w każdą sferę Twojego życia, nie zdecydujesz się poddać Mu swojego życia, nic się nie zmieni.
  2. Jeśli odrzucamy Boże obietnice, to zapominamy o Bożej obecności, o Jego miłości i akceptacji wobec nas. I narażamy się na niebezpieczeństwo, że będziemy szukać pocieszenia gdzie indziej, w małych kompromisach, które zwykle rosną jak kula śnieżna i stają się lawiną, która nas zgniata. Zaczynamy od maleńkiego nieposłuszeństwa, niewinnego podkoloryzowania prawdy, drobnego ustępstwa w sprawach uczciwości, a po jakimś czasie budzimy się i odkrywamy, że taplamy się w kłamstwach, niemoralności i nieuczciwości…
    Tylko Boża miłość i akceptacja napełni nasze serce, nasyci nas, wypełni pustkę, da poczucie wartości, ukoi ból po odrzuceniu. Same, polegając na innych ludziach, nie pociągniemy długo i skończymy upadając boleśnie. Grzech ma nieograniczony apetyt, a diabeł umie używać swoich trzech strategii, byśmy odeszły jak najdalej od Boga i Jego prawdy.
  3. Nie pozwól, by Twoje serce otępiało i nie zauważyło Boga idącego do Ciebie pośród przeciwnych wiatrów i burz. Kiedy przechodzisz przez ból i cierpienie, wypatruj Go, bądź wrażliwa na Jego obecność, szukaj Go, czytaj Jego Słowo, bo On na pewno idzie do Ciebie i chce wsiąść do Twojej łodzi. Pragnie być blisko Ciebie i być jedynym, który niesie Ci pokój, miłość akceptację i ukojenie.

Zachęcam Cię, zatrzymaj się, uznaj, że On jest Bogiem i wypatruj cudów pośród Twoich burz!

Autor: Aneta Kołton na podstawie książki Lysy Terkeurst “Niechciana”. 

Przewiń na górę